' Niebo, czy piekło '
Znajdowałam się w białym pomieszczeniu leżąc na zimnej posadzce. Chciałam się podnieść,
ale coś powstrzymywało mnie przed tym. Czułam się nieswojo. Zaczynało być mi zimno.
Nagle poczułam, że Moce, które wcześniej mnie powstrzymywały odpuściły i pozwoliły mi wstać z podłogi.
Pomieszczenie z sekundy na sekundę wydłużało się. Stało się korytarzem.
Znikąd pojawiły się drzwi. Podeszłam do nich, uchwyciłam klamkę i lekko ją przechyliłam.
Opuszczając korytarz weszłam w smugę ciemności.
Przeniosłam się do mojego pokoju. Na ścianach jak zawsze znajdowały się plakaty ulubionych zespołów.
Zauważyłam, że pomieszczenie nie posiada drzwi.
Zaczęłam się zastanawiać o co tak na prawdę chodzi. Spojrzałam na swoje nadgarstki.
Były pełne blizn po cięciach. Nikt o tym nie wiedział, może dlatego, że zawsze miałam długi rękaw.
Nie chciałam, aby ktoś się nade mną litował. To była moja sprawa. To był mój ból.
Ni stąd, ni zowąd w przejściu pojawił się Luke. Podszedł do mnie z wyciągniętą ręką.
- Coś ty zrobiła ?! - zaczął się wydzierać. Z potulnego baranka wyszedł diabeł. Podciągnął moje rękawy do góry tak, że było widać wszystkie blizny i świeże rany.Byłam wściekła za to co zrobił.
- Jak mogłeś ?! - krzyknęłam i uderzyłam go w twarz. Luke obrócił się o 180 stopni i upadł na ziemię.
Nie zwracając uwagi na to uciekłam stamtąd jak najszybciej. Wybiegając z domu zauważyłam na podjeździe Lussie wraz z Ashley'em Purdy'm. Czekaj.. co?! Ashley Purdy?? Co on tu kurwa robi ?! Batman, gdy tylko mnie zobaczyła rzuciła się na mnie, a potem powróciła do Ash'a przytulając jego ramię. - Luss, możesz mi powiedzieć, co do kurwy robi na moim podjeździe ASHLEY PURDY ?! - wywrzeszczałam do dziewczyny. Ona zamiast mi odpowiedzieć zaczęła się perfidnie śmiać.
Zaraz wybuchę pomyślałam. Nagle poczułam, że
ktoś się na mnie rzucił i zaczął obkręcać nas wokół własnej osi.
- Evil, kochanie ty żyjesz. - powiedział zachrypnięty bardzo mi znany głos.
- Andy? - zapytałam nie wierząc własnym oczom i uszom.
- Eveline uwierz mi, że to głęboko z serca.
Jestem w Tobie na śmierć zakochany- te słowa były wypowiedziane przez chudzielca, ale jego głos przemienił się z zachrypniętego Andy'owatego w cichy szlochający głos dziewczyny.
Wszystko znikło. Znikł Andy, znikł Ash.
Słowa, które były wypowiedziane przez Andy'ego zaczęły powtarzać się w mojej głowie i stawały się echem.
Nie wiedziałam co się dzieje.
Poczułam, że leże na czymś miękkim. Chciałam się podnieść, otworzyć oczy, ale nie mogłam.
Moje ciało powstrzymywało mnie.
Było tak, jak gdybym straciła panowanie nad nim.
W pewnej chwili zaczęłam sobie przypominać moją imprezę. Wszystko było już jasne.
Puściła mi się wtedy krew z nosa, potem straciłam przytomność.
A teraz?
Teraz nawet nie wiem, gdzie jestem...
________________
Siema ! :D
Fenk ju za wyświetlenia i komenty ! <3
Przepraszam, że rozdział krótki.
Brak weny + brak czasu = kiepskie i rzadkie rozdziały :(
ale coś powstrzymywało mnie przed tym. Czułam się nieswojo. Zaczynało być mi zimno.
Nagle poczułam, że Moce, które wcześniej mnie powstrzymywały odpuściły i pozwoliły mi wstać z podłogi.
Pomieszczenie z sekundy na sekundę wydłużało się. Stało się korytarzem.
Znikąd pojawiły się drzwi. Podeszłam do nich, uchwyciłam klamkę i lekko ją przechyliłam.
Opuszczając korytarz weszłam w smugę ciemności.
Przeniosłam się do mojego pokoju. Na ścianach jak zawsze znajdowały się plakaty ulubionych zespołów.
Zauważyłam, że pomieszczenie nie posiada drzwi.
Zaczęłam się zastanawiać o co tak na prawdę chodzi. Spojrzałam na swoje nadgarstki.
Były pełne blizn po cięciach. Nikt o tym nie wiedział, może dlatego, że zawsze miałam długi rękaw.
Nie chciałam, aby ktoś się nade mną litował. To była moja sprawa. To był mój ból.
Ni stąd, ni zowąd w przejściu pojawił się Luke. Podszedł do mnie z wyciągniętą ręką.
- Coś ty zrobiła ?! - zaczął się wydzierać. Z potulnego baranka wyszedł diabeł. Podciągnął moje rękawy do góry tak, że było widać wszystkie blizny i świeże rany.Byłam wściekła za to co zrobił.
- Jak mogłeś ?! - krzyknęłam i uderzyłam go w twarz. Luke obrócił się o 180 stopni i upadł na ziemię.
Nie zwracając uwagi na to uciekłam stamtąd jak najszybciej. Wybiegając z domu zauważyłam na podjeździe Lussie wraz z Ashley'em Purdy'm. Czekaj.. co?! Ashley Purdy?? Co on tu kurwa robi ?! Batman, gdy tylko mnie zobaczyła rzuciła się na mnie, a potem powróciła do Ash'a przytulając jego ramię. - Luss, możesz mi powiedzieć, co do kurwy robi na moim podjeździe ASHLEY PURDY ?! - wywrzeszczałam do dziewczyny. Ona zamiast mi odpowiedzieć zaczęła się perfidnie śmiać.
Zaraz wybuchę pomyślałam. Nagle poczułam, że
ktoś się na mnie rzucił i zaczął obkręcać nas wokół własnej osi.
- Evil, kochanie ty żyjesz. - powiedział zachrypnięty bardzo mi znany głos.
- Andy? - zapytałam nie wierząc własnym oczom i uszom.
- Eveline uwierz mi, że to głęboko z serca.
Jestem w Tobie na śmierć zakochany- te słowa były wypowiedziane przez chudzielca, ale jego głos przemienił się z zachrypniętego Andy'owatego w cichy szlochający głos dziewczyny.
Wszystko znikło. Znikł Andy, znikł Ash.
Słowa, które były wypowiedziane przez Andy'ego zaczęły powtarzać się w mojej głowie i stawały się echem.
Nie wiedziałam co się dzieje.
Poczułam, że leże na czymś miękkim. Chciałam się podnieść, otworzyć oczy, ale nie mogłam.
Moje ciało powstrzymywało mnie.
Było tak, jak gdybym straciła panowanie nad nim.
W pewnej chwili zaczęłam sobie przypominać moją imprezę. Wszystko było już jasne.
Puściła mi się wtedy krew z nosa, potem straciłam przytomność.
A teraz?
Teraz nawet nie wiem, gdzie jestem...
________________
Siema ! :D
Fenk ju za wyświetlenia i komenty ! <3
Przepraszam, że rozdział krótki.
Brak weny + brak czasu = kiepskie i rzadkie rozdziały :(
No , no Ashley Purdy na podjeździe , Andy wyznający miłość .. chcę takie sny :D
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty ! ;*